Po dniu ciężkiej pracy wybrałyśmy się na Natural Bridge i do Springbrook National Park. Jest to okolica obfitująca w niesamowite wodospady, widoki na kanion i… ale o tym za moment.
Już o 8 siedziałyśmy w samochodzie. Kierunek: Gold Coast. Po niecałych dwóch godzinach podróży dojechałyśmy do pierwszego punktu naszej wycieczki. Natura Bridge, czyli skała, w której woda wydrążyła otwór i wpada do środka skały i oczywiście płynie dalej – niesamowity widok, niestety zdjęcia nie do końca go oddają.
Idziemy na Natural Bridge, a nie do toalety, jakby ktoś miał watpliwości ;-)
I nadal idziemy...
I nadal idziemy...
Z Natural Bridge pojechałyśmy na the Best of all Lookout – nazwa nieprzesadzona, szczególnie jeśli jest bezchmurne niebo – u nas widać było – niestety nie aż tak dobrze, ale za to pozostałe widoki były zapierające dech w piersiach. Po drodze do lookoutu były pradawne drzewa antarktyczne – przyroda tutaj potrafi zaskoczyć!
Drzewa antarktyczne
A potem… Lunch dla nabrania sił i… 18 km po lesie ;-) Zdecydowałyśmy się na malowniczą ścieżkę wiodąca wśród wodospadów i lasu deszczowego. Nawet w czasie suszy ścieżki za spadająca wodą, słońce grające w kroplach wody… Kto będzie w stanie obejrzeć te wszystkie zdjęcia?! Nasz szlak skończyłyśmy około 16:30 i czas nastał na powrót do miejsca, z którego wyruszyłyśmy. Nie chodzi jednak o dom, ale o Natura Bridge, który tuż po zmroku zaczął rozświetlać się dziesiątkami Glowworms (dalecy krewni naszego świetlika). Potrafią stworzyć niebo na ziemi! Naprawdę niesamowite… Po kilkudziesięciu minutach unoszenia się w obłokach musiałyśmy wrócić na ziemię, a dokładniej na Eureka Street. A szkoda…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz