Wymiana zmywarki. Po dwóch godzinach czekania na wymianę zmywarki… postanowiłyśmy nie marnować więcej czasu i mimo lekkiej mżawki i przeziębienia udałyśmy się do Lone Pine Koala Sanctuary. Po drodze spędziłyśmy trochę czasu w centrum, jednak cel był jeden – pokudłać koalę i nakarmić kangury ;-) A, że jesteśmy konsekwentne ;-)) to jeszcze przy okazji zobaczyłyśmy pokaz psów pasterskich, karmienie papużko-podobnych ptaków, wallabi i psy dingo. A kangury są po prostu niesamowite! A koale… jak z obrazka! Szkoda tylko, że dla wyżywienia 100 sztuk koali potrzebny jest las wielkości kilkunastu hektarów… oczywiście las składający się samych, pysznych eukaliptusów!
Monika z Koalą. Ciekawostka: koala zjada dziennie ponad 500g liści eukaliptusa - co w przeliczeniu na drzewa - daje średniej wielkości drzewko dziennie ;-)
No i ja.. Także z Koalą ;-)
Kangury okazały się być, w porównaniu do koali, dużo bardziej świadome ;-) I robiły prawie wszystko za jedzenie, które miałyśmy w papierowej torebce... ;-)
A jak zabrakło jedzenia - okazało się, że kangury ubóstwiają drapanie...
Chociaż, zdecydowanie bardziej wolą jeść... (kupiłyśmy dodatkową paczkę jedzenia...)
I jeść, i jeść...
A czasem występują w parach ;-) Uroczy obrazek, prawda?
Z cięzkim sercem i postanowieniem powrotu opuszczałyśmy Lone Pine Koala Sanctuary. Pokazy karmienia ptaszków, psów pasterskich... no i wygłodzone kangury...
A po powrocie do domu czekała na nas... wymieniona zmywarka ;-) Ot, Australia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz