Poniedziałek to wyprawa na północ – w naszym przypadku Kuring-gai National Park i Brisbane Water National Park. Chciałyśmy zacząć od tego pierwszego, jednak ze względu na zbyt wczesna porę i niedostępność informacji w Internecie okazało się, że plany należy zmieniać. No i pojechałyśmy poszukać Aborygenów w Brisbane Water NP. Szukałyśmy, szukałyśmy… Próbowałyśmy w Informacji Turystycznej… I znowu szukałyśmy… tym razem Informacji Turystycznej. Aż znalazłyśmy!
A szukać trzeba było w buszu!
Aż proszę!
Aż proszę!
I już po 10 minutach jechałyśmy do Woi-Woi miejsca uroczych widoków, ścieżki, która przyprawiła nas o stwierdzenie, że Australii w lecie zwiedzać się nie da i pożaru buszu..., który okazał się być pożarem w… Kuringai National Park.
Po wizycie w Woi Woi postanowiłyśmy bowiem zrealizować dalszą część planu dnia i obejrzeć to, co aborygeńskiego było do zobaczenia w drugim parku z naszej listy. Niestety okazało się, że akurat w tej części panuje straszny pożar buszu i musiałyśmy zadowolić się (okaże się, że bardzo jesteśmy wybredne) innymi, pięknymi widokami. Ale – jak nie teraz – to następnym razem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz