Bruce Highway
My (Anetka, Monika i ja), nasz biały wehikuł, mapa z Google'a i... plany na najbliższy weekend. Tym razem postanowiłyśmy wybrać się trochę dalej i naszą podróż zaczęłyśmy już w piątek, żeby dojechać do miejsca nr 1, w następny dzień do nr 2, no i na koniec z powrotem do domku. Takie kółko, a w zasadzie trójkąt o bokach 300km, 850 km, 800 km. W Polskich warunkach trasa absolutnie nie do zrobienia w ciągu weekendu, jeśli chce się coś zobaczyć, w australijskich też ;-) Ale chcieć to móc! Dla wszystkich oburzonych - Motorway i Highway to dwie rożne drogi. Highway może miejscami wyglądać jak droga polna na trasie Charzykowo - Czersk. Nazywa się to gravel road i jeśli ktoś jeździł kiedyś w NFS, to dokładnie wie, o czym pisze ;-) Też jest miejscami strasznie! Ale pierwszy odcinek był odcinkiem uczęszczanej trasy nadmorskiej - tzn. że widać było światła samochodów w zasięgu wzroku i pokonałyśmy go w trochę ponad 3 godziny od wyjazdu z naszego białego domku na Eureka Street. Pierwszy przystanek Tin Can Bay - Sleepy Lagoon Motel, po którym zostałyśmy oprowadzone tak, jakbyśmy miały w nim zamieszkać na dobre. I byłyśmy pod wrażeniem tego, jak fajne było to miejsce - szczególnie że była ciepła woda, czajnik, ciepłe łóżeczka, no i nawet lodówka. Ale przede wszystkim były niesamowite plany na następny dzień!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz