No tak… Pierwszym pytaniem, które zadaje się osobie wracającej z Sydney jest – widziałeś operę? A drugim…? Oczywiście – pytanie o Park Olimpijski. Dlatego jeszcze przed wyjazdem postanowiłyśmy zawalczyć o miejsce na podium…
Park Olimpijski w Sydney położony jest kawałek od Centrum – ale w mieście. Dojazd do niego jest naprawdę wygodny – bowiem pociągiem miejskim. Park jest obecnie miejscem wielu imprez sportowych i to nie tylko dla sportowców wyczynowych, ale i dla przeciętnego mieszkańca Sydney. My trafiłyśmy na Festiwal Rowerowy ;-)
Najważniejszym punktem programu wycieczki do wioski olimpijskiej powinna być wizyta na stadionie olimpijskim! I była. Stadion jest niesamowity, a przemyślano w nim wszystko – od dachu, który w każdym momencie może zostać całkowicie zamknięty, przez szyny umożliwiające zmianę geometrii boiska, wielkie zbiorniki na wodę umożliwiające zbieranie deszczówki… do rur rozprowadzających piwo po całym obiekcie dla lepszej obsługi gości. W trakcie wycieczki po stadionie podąża się krokami sportowców – tych z Olimpiady w roku 2000 i tych, którzy dzisiaj rozgrywają mecze na tym stadionie. I na każdym kroku podziwiać można to, jak wszystko zostało dokładnie przemyślane. I najważniejsze! Stadion zbudowano w trzy lata i… nie wykorzystano całego zaplanowanego budżetu ;-))
A oto i stadion!
I my w rolach głównych ;-)
I Monika w miejscu, gdzie wypisani są członkowie ruchu olimpijskiego, sponsorzy i sportowcy!
I Monika w miejscu, gdzie wypisani są członkowie ruchu olimpijskiego, sponsorzy i sportowcy!
Po wycieczce po stadionie wybrałyśmy się na spacer po wiosce olimpijskiej w poszukiwaniu znicza i oczywiście w celu obejrzenia okolic. A okolice są niesamowite – las mangrowy, parki, a obiekty stworzone jak z jednego szablonu wtapiają się w zieleń. Można powiedzieć, że wioska olimpijska zrobiła na nas wielkie wrażenie. Świetnie zorganizowana, a jednocześnie kameralna, arena wielkich imprez sportowych, a jednocześnie miejsce gdzie spacerują kaczki z małymi. No dobrze od niedzieli już nie kaczki ;-)
Ach! Znalazłyśmy też znicz olimpijski ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz