wtorek, 16 października 2007

5 sierpnia

Marzenia się spełniają

No to nie musimy już wracać do Polski. Udało nam się kupić majonez tradycyjny Winiary! Nie kolejne octowe niewiadomoco, ale polski majonez (ten, kto nie spróbował majonezu w Australii nie wie o czym mówimy – ale proponujemy pomieszać śmietanę z odrobina musztardy i dużą ilością octu a wszystko stanie się jasne ;-)).
Po najbardziej udanych zakupach miesiąca pojechaliśmy do Redcliffe – urokliwego miejsca nad Pacyfikiem – pełnego lagun, plaż i ludzi. My jednak swoją wizytę rozpoczęliśmy od wizyty w ogrodzie botanicznym, gdzie najciekawszym punktem programu był mający tam miejsce jarmark – panie promujące przędziarstwo, możliwości zakupu rozmaitych dżemów, kiełbasek, spotkania z brzuchomówcą… Jednym słowem – prawdziwy jarmark!



I można było pograć w krykieta ;-)

Spróbować dżemów domowej roboty!


Obejrzeć najazd Romów

Albo poobserwować latające lisy!

Z jarmarku udaliśmy się na molo i promenadę ;-) Niesamowite miejsce do spacerów! Potem lunch, wylegiwanie się na plaży… i niestety trzeba było już wracać… Weekend powoli dobiegał końca.
My na promenadzie (no może my beze mnie ;-))

I widok na zakończenie jetty, czyli pomostu!

No i pomost ;-) (wiem, że zasłaniam!)

I jeszcze kilka widoczków...



Brak komentarzy: