środa, 24 października 2007

6 października

W stolicy jaskiń ;-)

Długo nasiedziałyśmy się w Sydney… Dlatego przyszedł czas wybrać się do Canberry – prawdziwej australijskiej stolicy. System władzy w Australii podobny jest jednak do tego, który chcielibyśmy mieć w Polsce – tzn. rząd centralny decyduje jedynie w najbardziej fundamentalnych sprawach, a parlament zbudowany jest na wzór brytyjski. Mowa jednak zdecydowanie nie o budynku!
Ale my, jak to my… Po drodze musiałyśmy jeszcze zboczyć do Wombeyan Caves – największego kompleksu jaskiń na południowej półkuli. Cały kompleks ma ponad 500 jaskiń, z których 490 jest zamkniętych dla turystów, po jednej można chodzić do woli, zaś po pozostałych organizowane są wycieczki. Nam udało się zobaczyć dwie jaskinie – Fig Tree i Junction – każda inna, jednak wrażenie, jakie pozostawiły można spróbować otworzyć ze zdjęć… Ładnie, prawda?

Jeden z widoków na naszej trasie ;-)

I w jaskiniach ;-)

Nadal w jaskiniach ;-)

Byłyśmy tam aż 3 godziny ;-))

Ale czas wyruszać do Canberry. Po której za namową Lonely Planet zaplanowałyśmy 7 km spacerek. A że w międzyczasie zahaczyłyśmy o dwa Parlamenty – stary i nowy i wysłuchałyśmy historii o ustroju parlamentarnym ;-) – to do hotelu trafiłyśmy późno, ale tylko po to by zostawić rzeczy i wyruszyć na miasto ;-) I tyle.
Parlament w Miejscu Spotkań (jak z aborygeńska nazywa się Canberrę).

No i już w parlamencie ;-)

I tuż obok parlamentu ;-) Czarne łabędzie!

Brak komentarzy: